Forum 1630 Revello Drive Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Pogromczyni z długim stażem pracy, czyli Buffy 7 sezonie
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 1630 Revello Drive Strona Główna -> Buffy the Vampire Slayer
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union



Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 14:51, 15 Gru 2006    Temat postu:

To u mnie jest zupełni odwrotnie, gdy te przemądrzałe smarkule zaczynają wypowiadać się w kwestiach jak prowadzić walkę, z kim kiedy i jaką stosować taktykę - czyli tego o czym JESZCZE NIE MAJĄ POJĘCIA, to mam ochotę przyłożyć jednej z drugą Razz Potencjałki potrafią tylko zanegować coś, co ktoś inny im podsunie, ale nie są już w stanie przeprowadzić niczego, bo nie mają doświadczenia w byciu pogromczynią.
Buffy będę bronić do upadłego - owszem odgradza się od przyjaciół, ale są to skutki sezonu 6. I szczerze mówiąc jest to w równej mierze wina jej, jak i Scoobies. Może Buffy i jest bardziej ostra i nieprzyjemna w tym sezonie, zarówno dla potencjałek jak i reszty domowników, ale to w pewnym sensie pokazuje jak dojrzała. Od 1 sezonu była bardzo miłą osobą, także dla słabszych i mało popularnych. Z czasem bycie taką osobą jest coraz trudniejsze, skoro cały czas musi się walczyć i stawiać czoła wielu dramatom. W końcu doszła do takiego momentu, że stwierdziła, iż nie zawsze musi być uśmiechnięta i radosna, że także ma prawo aby się złościć i denerwować, a jeśli trzeba będzie ostra dla potencjałek, bo to nie bierze udziału w konkursie na najsympatyczniejszą postać, ale ma przygotować dziewczyny do walki. Zresztą widać to po Faith, która traktowała potencjałki jak kumpelki, dopóki sama nie została ich przywódcą. Siłą rzeczy musiała jakoś zapanować nad nimi i podporządkować je sobie i swojej woli, bo WIEDZIAŁA, iż jako jedyna ma na tyle doświadczenia i umiejętności, aby poprowadzić akcję.
Gdyby Buffy od sezonu 1 była nieprzyjemna i złośliwa (jak Cordy czy Faith), to nikt by nie miał jej za złe, ze nagle postanawia wyładować swój zły humor czy frustrację. Co innego gdy zawsze było się goody-goody.Razz

W większości lubię potencjałki i naprawdę mam dużo sympatii dla pomysłu wprowadzenia ich do akcji, ale denerwuje mnie, iż wymagają one aby traktować je na równi z Buffy i Faith, bo są przyszłymi pogromczyniami. Jeżeli nawet któreś z nich rozpoczęły już szkolenie, to jak dowodzi przypadek Buffy - trening to nie wszystko. W walce trzeba wykorzystywać zdobyte doświadczenia, niekonwencjonalną broń, myśleć w sposób szybki i nieobliczalny, aby zaskoczyć wroga. Dopóki potencjałki tego się nie nauczą, nie powinny wypowiadać żadnych kategorycznych stwierdzeń, a jedynie wysuwać przypuszczenia, dawać propozycje etc.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad



Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 15:55, 15 Gru 2006    Temat postu:

to nie zmienia faktu, ze mimo wszelkich okolicznosci uwazam, ze buffy naduzywa swojej wladzy. najbardziej denerwujace momenty to:
- gdy upiera sie by zabic anye, nawet nie probujac znalezc innego wyjscia, to zupelnie nie w stylu buffy z sez. 1-6 i wcale nie swiadczy o zdrowym rozsadku i dojrzalosci tylko bardziej kojarzy sie ze stwierdzeniem: woda sodowa odbila jej do glowy. zorientowala sie, ze jest pogromca niedopokonania i sadzi, ze wszystkie decyzje podejmuje najlepiej, tylko, ze nie pamieta czemu tym niepokonanym pogromca sie stala - wlasnie dzieki pomocy przyjaciol i nie mysleniu kategoriami: "pogromca plus demon rowna sie gromienie"
- gdy najezdza na potencjalki po tym jak powiesila sie chloe. dziewczyny sa w szoku, niektore cichutko poplakuja lecz ona zabrania im tego. to calkowicie nie na miejscu. mogla powstrzymac sie z ta swoja mowa i lepiej nie mowic nic. cale jej zycie jest wojna i ciagla walka lecz gdy umieraja jej bliscy ma czas by sie wyplakac, powinna tez na to pozwolic potencjalkom. poza tym pierwszy niemal doprowadzil do samobojstwa jej ukochanego angela, wiec to takie dziwne, ze wplynal tez na psychike zwyczajnej przestraszonej pietnastolatki?
- gdy mowi do spike'a, ze wolalaby aby byl dawnym spikiem, bo taki byl lepszym wojownikiem tez mnie wtedy wpienila. jesli uwaza, ze tylko prawdziwe potwory potrafia dobrze walczyc to czemu sama nie pozwolila na to by trzej panowie na pustyni przemienili ja w demona Razz
gdy o tym pisze mam dziwne wrazenie ze juz dyskutowalismy na ten temat Razz cala akcja z faith, a szczegolnie danie jej po wszystkim w gebe (co jest najnormalniej z zazdrosci) takze juz kiedys przywolalam jako niezbyt chlubne zachowanie buff.

generalnie buffy ustala w tym sezonie pewne reguly z mila checia ale jej samej one nie dotycza. do tego brak w niej skromnosci i wrazliwosci, zapomina, ze gdyby nie ludzie, ktorzy ja otaczaja nie bylaby tym kim jest
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union



Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 17:15, 15 Gru 2006    Temat postu:

Owszem, mogła być mniej ostra w Get It Done dla potencjałek, bo w końcu to nowicjuszki, ale ogólnie w tym co powiedziała - miała rację, mogła to tylko ubrać w łagodniejsze słowa. Dziewczyny są w niebezpieczeństwie, to czy przeżyją zależy od tego jak bardzo będą odporne psychicznie i przygotowane na najgorsze. Zapewne, gdyby sytuacja była inna, tj wróg nie był tak mocny i tak silny, a apokalipsa - tuz za rogiem, można by dać sobie trochę więcej luzu, a co za tym mniej byłoby nerwów i ogólnej frustracji. Co także było przyczyną przyłożenia Faith (ze skruchą przyznaję, że miałam z tego powodu wielką radochę Razz ) . Buffy wyładowała nie tylko złość na to, się dzieje, ale i na Faith - z poprzednich sezonów, ponieważ te sprawy nigdy nie zostały do końca miedzy nimi zakończone, aż do End of Days

Kłótnie między S i B nie są dla mnie nigdy miłym widokiem, (choć wolę gdy B ma coś do S, niż Scoobies, bo jej mogę to wybaczyć, ale reszcie - nie Twisted Evil ) i zwykle staję po stronie Spike'a, ale tu byłam rozdarta. Nie podobało mi się agresywne nastawienie Buffy, ale faktycznie wydawało się, ze Spike bez płaszcza stracił trochę z dawnego temperamentu Wink

Co do sprawy Anyi, to tu nawet nie ma dla mnie o czym dyskutować. Anya była demonem i to nie typu Clem (nieszkodliwym), tylko naprawdę krwawym. Buffy mogła to ignorować przez długi czas, dopóki nikogo za bardzo nie skrzywdziła. Jednakże krwawy mord na kilku osobach to już poważna sprawa. Sorry, ale pogawędka przy herbatce już nie pomoże. Nie byłoby w ogóle dyskusji, gdyby nie fakt, ze Anya była kiedyś narzeczoną Xandra. On oczywiście musiał jej bronić, tak samo zresztą jak Buffy broniła Angela, gdy Xander żądał jego śmierci. Różnica jest taka, że Buffy zaakceptowała to co musi się stać, a Xander nie potrafił i próbował wziąć widzów na litość swoimi wyrzutami w stosunku do Buffy. (na mnie to podziałało odwrotnie, bo przez cały czas kołatało mi po głowie "p.. hipokryta" Razz )

O rany, to wszystko zaczęło się od potencjałek, ale wychodzi nam z tego dyskusja na temat sezonu 7 i postaw bohaterów Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agata
Chosen



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 19:40, 15 Gru 2006    Temat postu:

Dyskusja jest ciekawa, więc kontynuujmy, a ja podziele temat.

Zgadzam się z Ar-Feiniel, w większości punktów. Po częsci zgadzam sie tez z Lady.

Przemowy Buffy najlepiej podsumował Andrew w Storytellerze, nic dodać, nic ując Wink

Co do Anyi - to nie jest tak, że Buffy wczesniej nie próbowała nic zrobic. Wyciagała ręke, usiłowała rozmawiać. Anya jednak odrzucała wszelka pomoc, mimo, ze bardzo jej potrzebowała, aż posunęła się o krok za daleko. Decyzja o zabiciu jej nie była dla Buffy łatwa.

Jesli chodzi o zachowanie po samobójstwie tej potencjałki, to uważam, że postapiła słusznie. One nie bardzo miły sie komu wypłakiwać, zaczęlyby sie raczej wzajemnie nakrecać i wpadać w panikę, tu trzeba było szybko postawic je do pionu, a nie pocieszac i głaskac po główce.

Oczywiście akcji ze Spikiem nie mogłam jej darować i żadna miarą usprawiedliwić, tez juz o tym pisałam, bo on sie dla niej zmienił, a ona zdawała sie jakby tego nie zuważać.

Zgadzam sie, że się trzymała potecjałki na dystans, ale nie wydaje mi sie, zeby izolowała sie od przyjaciół. Przeciwnie. Mieli dla siebie mało czasu, ale ich stosunki cyły chyba bliższe niz w 6 sezonie. Przypomnijcie sobie choćby odcinek First Date. Pod koniec sie to zmienia, staje sie apodyktyczna, ale na litośc boska, w warunkach wojennych demokracja nie jest najlepszym rozwiązanie, nawet starosytni Rzymianie na czas wojny mieli dyktatora. gdy decyzje musza być podejmowane szybko, nie moga byc podejmowane zespołowo.

Za samą Kennedy jakos bardzo nie przepadam, ale ona jednak miała sporo zdrowego rozsądku. Nie kłóciła się z Buffy dla zasady (jak np. Rona), ale gdy czuła, że ma rację. Nie bała się wlczyć, gdy uwżała, że nie ma wyjścia. Nie pamietam, czy to w Potential, czy w Showtime, ale ona jako jedyna zachowywała zimna krew, nie panikowała, tylko gotowa była stawić czoło niebezpieczeństwu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad



Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Pią 23:22, 15 Gru 2006    Temat postu:

a ja ogladajac po raz n-ty ten siodmy sezon widze, ze ten odwrot wszystkich od buffy zapowiadal sie juz duzo wczesniej co oznacza, ze jednak nie byla zbyt bliska swoim przyjaciolom w tym czasie. mnie najbardziej kluje w serce jej podejscie do dawn gdy buffy zaczyna bawic sie w wielkiego szefa potencjalek. ona absolutnie nie widzi i nie interesuje ja co sie w tym czasie z dawn dzieje. nie dowiaduje sie nawet o tej calej akcji, w ktorej dawn myslala, ze jest potencjalka. nie zauwaza tego, ze jej ukochana jak do tej pory siostra czuje sie dosc mocno odsunieta. dawn jest w tym momencie juz na tyle dojrzala, ze nie probuje tego jakos zamanifestowac, wzmacnia ja tez przygoda z 'potential' i przemowa xandra (dobra nie przepadam za nim ale rzeczywiscie dobry jest w tych wszystkich gadkach w przeciwienstwie do buffy - zgadzam sie co do uwagi andrew w 'storyteller' wlasnie dzis ten odcinek ogladalam Wink) no a zapowiedz tego, ze cos jest nie tak widac juz w potential (chodzi mi o odcinek, w ktorym kennedy po raz pierwszy zwraca jej uwage i mowi, ze to willow jest najsilniejsza osoba i teraz jak sie zastanawiam to wcale nie jestem pewna czy to potential, a nie chce mi sie sprawdzic Wink) w kazdym badz razie juz wtedy wszyscy zauwazaja, ze cos jest nie tak, tylko jeszcze willow boi sie otwarcie do tego przyznac i probuje uspokoic kennedy. a kennedy trafia w dziesiatke jak zawsze zreszta. tuz przed tym gdy wszyscy buntuja sie przeciwko buffy ona przechodzi juz sama siebie. nie widzicie z jaka bezmyslnoscia pcha sie do walki z calebem i wciaga w to dziewczyny? potencjalki gina, xander traci oko. w pozniejszym odcinku gdy dowodzi faith rowniez gina ludzie co ma byc dowodem na to, ze wczesniejsze ofiary nie sa z winy buffy gdyz na wojnie zawsze ktos ginie. ale na litosc boska faith i potencjalki wpadly w pulapke, natomiast wczesniejsze akcje z buffy byly glupim rzucaniem sie do nierownej walki bez zadnego planu, bez zadnego celu. to, ze wszyscy dali buffy wolne bylo chyba najlepszym posunieciem, bo zamiast sie popisywac znow zaczela normalnie myslec dzieki czemu udalo jej sie zdobyc ten topor pogromczyni. i jakos nie musiala wtedy zaganiac potencjalek na pewna smierc, poradzila sobie sama i to dzieki sprytnemu posunieciu a nie miesniom.
co do potencjalek uwazam, ze powinna bardziej wyluzowac i traktowac ich pomoc z wieksza zyczliwoscia. jej nikt nie kazal walczyc bez zadnej mocy, one zostaly do tego zmuszone dlatego, ze polowali na nie bringersi ale tak naprawde nie musialy brac udzialu we wszystkich walkach buffy z calebem itd. na przyjazd do buffy decydowaly sie ze strachu, nie dostaly informacji, ze maja brac udzial w najwiekszej walce w historii pogromczyn. jak na zaistniale warunki i tak uwazam, ze wiekszosc zachowala nadzwyczaj zimna krew i naprawde nie sprawiala problemu, nikt sie nie buntowal, czasem tylko kennedy rzucila cos do tego bardzo trafnego i rona cos zlosliwego ale jak na taka ilosc stojacych twarza w twarz ze smiercia malolat naprawde zachowywaly sie swietnie. dlatego faith nie pomylila sie sadzac, ze potrzebuja malej rozrywki, nawet GILES sie z tym zgodzil. tylko buffy wpienilo to, ze dziewczyny mogly bardziej polubic faith, zblizyc sie do niej, a wiec i zarzadac by nimi dowodzila. z drugiej strony wyobrazcie sobie taka 15-letnia buffy jako potencjalke, ktora znalazla sie w takich okolicznosciach. i to wlasnie jest wkurzajace w buffy w 7 sez., ze w ogole nie dopuszcza do siebie wspomnien o tym jaka sama byla. tu nawet nie chodzi o takie wazne sprawy jak walka potencjalek z pierwszym (bo rzeczywiscie musialy przygotowac sie do rol pogromczyn bez mocy w piorunujacym czasie, mozna bylo traktowac je ostro ale nie tak przesadnie) ale objawia sie to nawet w jej relacjach z dawn gdy wyzywa ladnie i wcale nie wyzywajaco ubrana siostre od taniej dziwki. bardziej dziwkarskie stroje buffy bedac mlodsza od dawn nosila do szkoly w 1 sezonie Razz w 7 sezonie zachowuje sie jak stara, zgorzkniala baba, przyjmuje postawe upartego osla i doznaje amnezji w kwestii swojej mlodosci
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jessie
Proud member of the Sexy Spike Squad



Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 3093
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Sob 0:55, 16 Gru 2006    Temat postu:

Amen Smile mam takie same zdanie nt Buffy w 7 sezonie, i tylko Spike chroni ją przed moją niechecia Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union



Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 4:01, 16 Gru 2006    Temat postu:

Ho, ho. Ależ dużo dusimy w sobie złości Wink Może powinnaś się zająć szydełkowaniem dla uspokojenia skołatanych nerwów po 7 sezonie Laughing ?


lady_m4ryjane napisał:
odwrot wszystkich od buffy zapowiadal sie juz duzo wczesniej co oznacza, ze jednak nie byla zbyt bliska swoim przyjaciolom w tym czasie. mnie najbardziej kluje w serce jej podejscie do dawn gdy buffy zaczyna bawic sie w wielkiego szefa potencjalek. ona absolutnie nie widzi i nie interesuje ja co sie w tym czasie z dawn dzieje. nie dowiaduje sie nawet o tej calej akcji, w ktorej dawn myslala, ze jest potencjalka. nie zauwaza tego, ze jej ukochana jak do tej pory siostra czuje sie dosc mocno odsunieta. dawn jest w tym momencie juz na tyle dojrzala, ze nie probuje tego jakos zamanifestowac, wzmacnia ja tez przygoda z 'potential' i przemowa xandra


Na ten temat mam swoją teorię. Chcecie wiedzieć jaką? Nie? Przykro mi i tak Was to nie ominie Wink
Sezon 7 widziałam latem i pamiętam, że uderzyła mnie jedna rzecz - od miej więcej odcinka 11 do 18 zaczęto portretować Buffy jako bardziej szorstką, twardą i wymagającą. Osłabiły się także jej więzy z przyjaciółmi i Dawn. Widać to zwłaszcza, gdy przyjrzy się pierwszej części sezonu, gdzie z kolei nastąpiło ponowne zbliżenie gangu (po sezonie 6). Buffy i Dwan odnoszą się do siebie tak serdecznie, jak nigdy wcześniej: nauka walki, wspólna praca nad sprawą Cassie, ich interakcje, kiedy są razem w szkole...
To trochę odmienne zachowanie Buffy zbiegło się przyjazdem potencjałek, potrzeb ich wyszkolenia, przejęcia przez Buffy roli przywódcy. To także czas, kiedy First Evil najbardziej było na rękę, żeby casa de Summers panowała niezgoda. Nic tak nie sprzyja paranoi i wzajemnym podejrzeniom jak strach - stąd powołanie do życia prehistorycznego wampirka, pojawienie się jako Eve (Ewa - kobieta kusicielka), mącenie wszystkim w głowach i rozpracowywanie ludzi, aby odnaleźć ich słabe punkty i uderzyć (jak Cloe, Wood). Wcześniej FE próbowało tej taktyki na Willow i Dawn, Andrew, Buffy i częściowo Spike w CWDP. Will i Buffy poradziły sobie - W rozpoznała zagrożenie, B. wykazała się sceptycyzmem i doszła po nitce do kłębka, co jest grane, a S razem z nią. D i A, moim zdaniem, dali się zwieść i tym samym wykazali się bardzo podatni na późniejsze manipulacje. Andrew zabił przyjaciela i potem FE wielokrotnie zwracało się do niego z "misjami". Dawn natomiast zobaczyła Joyce. Trudno jest mi powiedzieć, czy było to wcielenie FE czy nie, ale słowa które wypowiedziała Joyce zrobiły olbrzymie wrażenie na D. Dlaczego więc nic nie powiedziała nikomu? Po prostu bała się, że słowa te się sprawdzą. Dlatego też od tego momentu nie do końca ufała Buffy. Nie chciała, aby ktokolwiek informował jej starszą siostrę o tym, iż jest potencjałką (Potential), TO BYŁ JEJ WYBÓR. Dlatego też zastanawiam się, ile w tym jej "cierpieniu w milczeniu" mieści się rzekomej dorosłości Dawn. Czy też może było to tak, iż w duchu naliczała Buffy jej przewiny i dokłada je, do już posianych ziaren wątpliwości w CWDP. Tym samym kiedy konflikt narósł w Empty Places Dawn nareszcie może wylać z siebie tłumione emocje, obawy i wątpliwości i wyrzucić Buffy z jej domu (do dziś nie rozumiem dlaczego nie było na odwrót. Dom był Buffy, więc to inni powinni sobie poszukać nowej lokacji, bo przecież Sunny D było wyludnione.Twisted Evil).
Co więcej każdy miał swoje motywy, budowane przez te kilka odcinków aby pozbyć się Buffy. Xandra jeszcze potrafię zrozumieć, choć zastanawia mnie ile to razy był poruszany w Buffy wątek "Xander jest za słaby, aby walczyć tak jak inni"? Dlaczego więc w ogóle szedł na te misję, skoro nawet potebcjałki miały problemy, aby pokonać bringers? Jestem pewna, że nikt go nie zmuszał, więc częściowo sam jest sobie winien, bo wiedział że ryzykuje. Anya była potężnym demonem, a teraz została zdegradowana do roli istoty ludzkiej, która musi się komuś podporządkować, zaakceptować, że jej czas "rozdawania kart" się skończył, co bardzo jej nie przypada do gustu. No i w dodatku Spike nie chce iść z nią znowu do łóżka Razz Giles, niegdyś przyjaciel i mentor Buffy teraz zostaje odsunięty z tych ról (na własne życzenie). Zawsze jej powtarzał (np w sezonie 6), ze chce, aby sama stanęła na nogi, przyjęła rolę przywódcy i zaufała swoim instynktom. Kiedy jednak Buffy zaczyna podejmować własne decyzje (jak ratowanie Spike'a, zamiast jego zabicie), ma jej to za złe. Wróciwszy do SunnyD, po długiej nieobecności, chce znowu przejąć rolę jedynego dorosłego i dowódcy, nie potrafi więc się pogodzić z faktem, iż jest ono zajęte. I być może podświadomie czeka na potknięcie Buffy, aby jej udowodnić, iż to on ma rację. Dalej Kennedy, która zawsze miała za złe, że nikt nie widzi jaka jest wspaniała i jak doskonale poradziłaby sobie w roli Buffy, gdyby tylko znalazła się na jej miejscu. Robin, Willow, inne potencjałki... dla każdej z tych postaci w zaistniało coś, co sprawiło, że Buffy wydała się im trochę podejrzana, a potem u każdego jakoś to narastało.
Zauważcie, iż ta sytuacja znika, kiedy tylko zaczyna się odcinek 20 i Buffy wraca do domu. Wszystko wróciło do sytuacji sprzed 11 odcinka. Atmosfera się oczyściła, wszyscy nagle stali się wobec siebie serdeczni, szczerzy i mili. Nikt nikomu nic nie ma za złe, nikt w nikogo nie wątpi. Nagle dogadanie się nie stanowi problemu, wszyscy ze sobą chętnie współpracują, jak zwykle przy tym dowcipkując. Także stosunki między Buffy a Dawn wracają na stare koleiny (czyli D kopie B Wink) i można przypuszczać, iż słowa Joyce odnosiły do sytuacji, iż B nie wybierze D, do wali przy swoim boku (dla jej ochrony).

No więc teraz czas na zapowiadaną teorię. To, co obserwowaliśmy w 2 części 7 sezonu nie było logiczną konsekwencją tego, co się działo w 1 części sezonu. Tak się, po prostu, składa że przed każdą większą "akcją" potrzebny jest poważny konflikt. Obserwowaliśmy to zresztą w poprzednich sezonach Buffy, tu jednak mamy walkę z samym FE i dodatkowo jest to koniec serii, więc potrzebny był duży konflikt, z którym uporanie się - na nowo scementuje przyjaźnie, umocni sojusze, doda niezłego kopa optymizmu do walki etc. Dlatego potrzeba dodać takie wątki i tak poprowadzić akcję, aby widz nie miał wątpliwości, że coś się święci. Takie coś właśnie miało miejsce w odcinkach 11-18, gdzie mnożono wątpliwości, sączono w serca bohaterów strach, a także manipulowano widzami, każąc im także odnosić się do postaci w określony sposób. np współczuć Dawn, potępiać Buffy, podziwiać "głębię" Xandra, po cichu przyznawać rację Kennedy etc. Jednakże wszystko to zostało sztucznie wszczepione, gdyż wątki te, jak się pojawiają, tak wraz 19 odcinkiem znikają, aby ustąpić miejsca kolejnemu klasycznemu zakończeniu Buffy, gdzie każdy ponownie ma do spełnienia jakąś rolę i jakoś nikt na nic nie narzeka i wszystko wszystkim nagle pasuje.


lady_m4ryjane napisał:
w pozniejszym odcinku gdy dowodzi faith rowniez gina ludzie co ma byc dowodem na to, ze wczesniejsze ofiary nie sa z winy buffy gdyz na wojnie zawsze ktos ginie. ale na litosc boska faith i potencjalki wpadly w pulapke, natomiast wczesniejsze akcje z buffy byly glupim rzucaniem sie do nierownej walki bez zadnego planu, bez zadnego celu. to, ze wszyscy dali buffy wolne bylo chyba najlepszym posunieciem, bo zamiast sie popisywac znow zaczela normalnie myslec dzieki czemu udalo jej sie zdobyc ten topor pogromczyni.


Te sytuacje, jakkolwiek analogiczne zostały potraktowane w zupełnie odmienny sposób. TAK. Jedna i druga zadecydowały autorytarnie, że ruszają do akcji. TAK. Jedna i druga opierały się na wątpliwych przesłankach (Buffy sądziła, że Caleb ma coś, co należy, jak się wyraził, "do niej", Faith, że ma cynka, gdzie znajduje się skład broni). TAK. Jedna i druga wpadły w pułapkę, czego wynikiem były ofiary śmiertelne i ranni. NIE. Faith myliła się o do składu broni, natomiast ten topór pogromczyni faktycznie znajdował się w tej winnicy, jak słusznie przypuszczała Buffy. NIE. Nikt nie czynił wyrzutów Faith za nieudaną akcję, natomiast na Buffy posypały się gromy. NIE. Buffy, aby znowu być łaskawie przyjęta na łono rozdiny, musiała się wykazać i NIKT nie podziękował jej za uratowanie tyłków ani nie przeprosił za wyrzucenie jej z chaty. Ani Scoobies, ani Giles, ani Dawn, ani potencjałki (chyba tylko Amanda miała wyrzuty sumienia), ani Wood. Nie mówię, że mieli paść przed nią na kolana i bić się w piersi, ale zwykłe "przykro nam, że tak wyszło" byłoby całkiem ok. Jakoś każde z nich potrafiło unieść się dumą i obrazić na Buffy, powinni więc umieć ją schować do kieszeni na 5 sek. Dobre wychowanie by nakazywało Razz


lady_m4ryjane napisał:
dlatego faith nie pomylila sie sadzac, ze potrzebuja malej rozrywki, nawet GILES sie z tym zgodzil. tylko buffy wpienilo to, ze dziewczyny mogly bardziej polubic faith, zblizyc sie do niej, a wiec i zarzadac by nimi dowodzila.


W tym przypadku zachowanie Giles'a jest całkowicie pozbawione logiki (co jeszcze raz dowodzi, że w tych odcinkach wprowadzano sztuczne sytuacje, które miały doprowadzić do założonych konfliktów). Giles zawsze (poza odcinkiem Surprise) był przeciwny, aby bawić się w chwilach, kiedy grozi apokalipsa. Ten wątek był niezmienny od 1 sezonu i kończyło się tym, że Buffy była zmuszona postępować rozsądnie, inaczej narażała się na gniew Giles'a. Jeszcze w odcinku First Date wściekł się, że Buffy i Xander wychodzą na spotkania towarzyskie (chociaż Xander zwykle nie brał udziału w walkach więc taki zakaz nie powinien go obejmować, a Buffy przy okazji także chciała "wybadać" Wooda, który zachowywał się poderzanie) i walnął wszystkim przemówienie (bo one w tym sezonie nie były tylko specjalnością Buffy Razz ). Dlaczego więc kilka odcinków później, kiedy sytuacja jest krytyczna i dopiero co zginęli ludzie - zachwyca się pomysłem wyjścia do klubu grupy potencjałek. W nocy. W mieście, którym grasują kreatury, chcące zabić rzeczone potencjałki. Pod opieką Faith, do której Giles był zawsze nastawiony wrogo i podejrzliwie (chociażby dlatego, że była NIEODPOWIEDZIALNA! a tu jej powierzył zdrowie i życie dziewczym). O alkoholu nie wspomnę (a co by było gdyby się jedna z dugą do niego dobrała? Nie byłyby w stanie walczyć) To się kupy nie trzyma.
Buffy mogła się poczuć dotknięta tym, że potencjałki bardziej polubiły Faith, ale nie wiem czy to była zazdrość typu "ona jest bardziej popularna niż ja". Gdybym była Buffy strasznie bym się wkurzyła faktem, ze ja tu zapierdzielam od lat w służbie dobra, muszę pracować na swoje "dobre imię", aby zdobyć szacunek otoczenia, ale gdy tylko raz powinie mi się noga, nikt nie jest w stanie mi tego darować i od razu wątpi się w moje zdolności do skutecznej walki. Dodatkowo okazuje się, że wystarczy wypad na imprezę, aby zyskać posłuch wśród jakiś tam smarkul, którym o wiele łatwiej (i przyjemniej) jest podążać za kimś do klubu, niż na pole walki. Faktycznie, o wiele lepszym pomysłem jest obrać F jako przywódcę Faith była pogromczynią, to prawda, miała te same moce, jednakże nie stała na tej samej pozycji co B, więc twierdzenie, że równie dobrze F może wszystkich prowadzić do walki było błędem. Ostatnie kilka lat spędziła w więzieniu, a wcześniej tylko trochę zajmowała się gromieniem. Nie stawiała czoło żadnym apokalipsom, nie planowała przez te lata setek akcji walki, nie zdobywała doświadczenia dzień po dniu, więc jej wyszkolenie pozostawiało wiele do życzenia (nawet jeśli nie w sensie technicznym, teoretycznym, to na pewno w praktycznym). Nigdy też nie brała udziału w akcjach zbiorowych, zawsze tylko musiała się martwic o siebie, więc taki wspólny wypad też był dla niej debiutem.

Na koniec kilka słów o przemowach. Pamiętam, że kiedyś Joss powiedział, że odżegnuje się od tego typu rzeczy i nie chce ich u siebie robić. Jeżeli przemówienia były wprowadzane to tego rodzaju, co w The Prom czy (chyba) Goodbye Iowa. Wychodziły jako śmieszne i absurdalne, czyli tak jak miało być. Zdaje się jednak, że w s 7, jako że był on ostatnim i to z takim Big Bad jak FE, Joss postanowił stworzyć kilka klasycznych przemówień wygłaszanych przez Quentina Travesa, Buffy, Giles'a, Xandr'a i Spike'a. Tak się składa, że Buffy daje ich najwięcej (jakby nie było jest centralną postacią i ma najwięcej minut na ekranie do wykorzystania Razz ), ale "sprawców" jest kilku Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad



Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 10:37, 16 Gru 2006    Temat postu:

zgadzam sie co do twojej opini o gilesie. to jest wlasnie kolejny powod dla, ktorego nie lubie 7 sez. sadze, ze gdyby powstal sezon 8 scooby gang moglby calkowicie wyzbyc sie gilesa, 7 sez. pokazuje jak bardzo jest on juz poza tym wszystkim, jego misja zostala zakonczona, uczen przewyzszyl nauczyciela. ze juz nie wspomne o tym jak traci wszystkie punkty przez swoja zmowe z woodem przeciwko spike'owi.
wszystko co powiedzialas i tak do konca nie tlumaczy buffy. nie tlumaczy to tego, ze nagle poczula sie tak wywyzszona, najwazniejsza i jedyna uprawniona do podejmowania decyzji, nieomylna i najzwyczajniej lepsza od pozostalych. taka postawa prowadzi do krotkowzrocznosci, trudno zauwazyc wtedy pewne aspekty, jestem tylko JA i moje racje. dlatego wprowadzenie do roli dowodcy faith bylo dobrym posunieciem mimo jej przeszlosci i braku doswiadczenia. potrzeba bylo kogos ze swiezym spojrzeniem. czasem ktos nowy i zupelnie spoza moze duzo osiagnac w przeciwienstwie do osoby doswiadczonej, pewnej siebie i tymsamym zmeczonej, bo do tego taka pozycja prowadzi. gdyby nie bylo buntu, gdyby kazdy bez slowa poslusznie podazal za buffy w kazdym jej przedsiewzieciu nie wiem czy do ostatecznej walki zostalyby jej ze 3 potencjalne pogromczynie. podjecie decyzji o powrocie do winiarni tuz po tym jak zginelo duzo dziewczyn i xander stracil oko jest takim bezmyslnym aktem desperacji, proba wyladowania zlosci, oznacza "ja wam wszystkim jeszcze pokaze", jest to dzialanie wywolane nie zdrowym rozsadkiem i doswiadczeniem ale nadmiarem burzliwych uczuc, ktore powstaly w tym momencie, cos w podobie zachowal sie giles gdy sam ruszyl na angelusa po smierci jeny. buffy potrzebowala w tym momencie przerwy i dobrze, ze wszyscy przymusowo ja przystopowali.
7 sez. o tyle jest tez nieprzyjemny, ze toczy sie w nim nieustanna i cicha walka o wladze i to tak naprawde poroznia przyjaciol. giles nie moze przystosowac sie do tego, ze jego slowo nie jest juz najwazniejsze i ostateczne, willow zdaje sobie sprawe ze swojej potegi, co chwile tez jej ktos to uswiadamia no i w calym domu wszyscy tak naprawde najbardziej obawiaja sie jej. xander uwaza, ze tak naprawde tylko on dostrzega rozne wazne sprawy, reszta jest zbyt mocno skoncentrowana na sobie, on jest za to obserwatorem i na pewno chcialby miec cos wiecej do powiedzenia. faith mimo swojej przeszlosci jest pogromczynia z krwi i kosci, do tego nie wiadomo czy tak naprawde to ona nie zbliza sie do pierwotnego idealu, do pierwszej pogromczyni, kieruja nia zwierzece instynkty, jest bezwzgledna, a tacy wojownicy sa najlepsi, nawet buffy sie z tym zgadza robiac przytyk do spike'a. buffy natomiast przyjmuje role dowodcy z przyzwyczajenia, bo taka jest regula, w koncu do tej pory byla ona pogromczynia, a jej przyjaciele 'pod-pogromcami', i nie mieli wyboru dostac innej wazniejszej pozycji. trudno buff przyjac do wiadomosci, ze w tym czasie przyjaciele rowniez zaszli bardzo daleko, nabrali sily i doswiadczenia, wiec jezeli wiekszosc grupy uznalaby, ze chce np. wlasnie willow na dowodce czemu nie mialoby sie tak stac? tylko dlatego, ze wszystko zaczelo sie tak, ze to buffy miala moc, a inni jej pomagali? uwazam, ze to nie fair. kazdy dowodca moze byc zdetronizowany i sadze, ze buffy w tym okresie zaczyna sie tego bardzo obawiac. tymbardziej, ze jej rola slabnie w 6 sez. nie jest juz tak odporna psychicznie, okazuje sie, ze scooby gang doskonale radzil sobie bez niej, wychodza jej slabosci trudne do pokonania. w 7 jakby buff probuje to wszystko zniwelowac, pokazac, ze powrocila do swojej roli, gotowa na wszystko i na pewno niechetna do tego by ustepowac komus swoje miejsce. tu nie chodzi o to, ze atmosfera robi sie niezdrowa, bo ktos w srodku czuje, ze to on jest lepszy, bardziej dzieje sie w ten sposob, ze wszyscy zaczynaja sie zastanawiac dlaczego akurat na tym stanowisku jest buffy? czy po tym wszystkim co razem przeszli nie ma nawet takiej opcji by zastanowic sie nad tym kto moglby wszystkimi pokierowac, czy buffy musi samoistnie absolutnie niedemokratycznie jak zapewne pomysli sobie anya piastowac stanowisko dowodcy? nie mozna nawet myslec nad inna mozliwa opcja?takie wlasnie podejrzenia, tego typu mysli wedlug mnie wprowadzaja ta niezdrowa atmosfere do domu summersow. zaczyna sie to gdy pojawiaja sie potencjalki dlatego, ze dopiero wtedy pojawia sie grupa nowych ludzi, ktorymi trzeba pokierowac, grupa osob, ktore tak naprawde nie wiedza jaka role odgrywa kazdy z czlonkow scooby gangu. nie lubie buffy w tym okresie gdyz wlasnie wtedy widac jak bardzo zalezy jej na tej najwyzszej mocy, najwazniejszej pozycji. do tego wszystkiego pierwszy mowi: "it's about power". wedlug mnie naprawde mozna to odniesc do poroznienia przyjaciol wlasnie z powodu tego kto ma dzierzyc ta moc. i absolutnie nie podoba mi sie przy tym stanowisko buffy, ze ona samoistnie czuje sie taka wywyzszona, wyrozniona i okazuje to nawet przed mlodsza siostra wtedy w bronzie w odcinku 'him'. wszystko konczy sie dobrze, bo buffy decyduje sie podzielic ta moca i uznac potege will, bez ktorej nic nie moglaby zrobic.

edytowalam swoj post pare minut po jego wyslaniu i troche uzupelnilam Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agata
Chosen



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 12:08, 16 Gru 2006    Temat postu:

Muszę przyznać, że właściwie zgadzam sie wami obiema Smile
Mam tylko kilka uwag.

Lady, w ocenie Faith, zdecydowanie brakuje ci obiektywizmu, za bardzo ja lubisz Wink Owszem, może i była bliższ pierwotnego ideału pogromczyni - bezwzglednej wojowniczki. Ale we współczesnym swiecie, dokąd ją to zaprowadziło? Do więzienia.
Piszasz:
Cytat:
dlatego wprowadzenie do roli dowodcy faith bylo dobrym posunieciem mimo jej przeszlosci i braku doswiadczenia. potrzeba bylo kogos ze swiezym spojrzeniem. czasem ktos nowy i zupelnie spoza moze duzo osiagnac w przeciwienstwie do osoby doswiadczonej, pewnej siebie i tymsamym zmeczonej, bo do tego taka pozycja prowadzi.

No ale przeciez w tym przypadku efekt był dokładnie taki sam, jaki osiagnęła Buffy, a wcale nie jestem pewne, czy argument: "dała sie wciagnąć w pułapkę" przemawia na jej korzyść.
Nie myslcie, że pisze tak, bo nie lubie Faith. Przeciwnie, dle tej 7-sezonowej, zresocjalizowanej Faith mam wiele sympatii (nie mam jej nawet za złe flirtu ze Spikiem, bo Buffy poczuła ukłucie zazdrości, co było w ich sytuacji bardzo cennym doswiadczeniem Wink ) i bardzo żlauję, że nie mogły się z Buffy dogadać, bo razem byłyby naprawdę potężne, ale miały zbyt silne osobowości, by żyć obok siebie.

Też miałam Buffy za złe odsunięcie sie od Dawn, ale to co napisała Ar-Feiniel stawia to wszytsko w nowym świetle.

Co do pozostałych zarzutów, wywyższania sie, protekcjonalnego traktowania potencjałek itp. - nie potrafie miec jej tego za złe. Myslę, że sama zachowałabym sie tak samo, bo w analogicznych sytuacjach tak mam (wiedza teoretyczna vs. lata doświadczenia). Pomyslcie - Buffy jest doświadczoną pogromczynią, która powstrzymała już kilka apokalips, dwa razy umarła, nie mówiąc juz o innych mniej lub bardziej dramatycznych przezyciach. jako kobieta, tez juz swoje przeszła, musiała z powodów zyciowych, nie tylko z powodu swojego powołania, dorposnąć szybciej niżby sobie życzyła. W 6 sezonie nie mogła sie z tym uporac, w 7 postanowiła wziąć sie w karby i nie odpuszczać ani na chwilke (no, chyba, że przy Spike'u), bo mogłoby jej sie nie udac pozbierać z powrotem. nagle w jej domu zaczynają zjawiać sie nieproszeni gosci, których musi otoczyc opieką z racji swojego powołania, ale są to smarkule, którym wydaje sie, że wszytsko wiedzą lepiej, bo czytały o tym w ksiązkach. Litości! W takiej sytuacji mozna tylko powiedzieć: pozyjemy zobaczymy, ale po pierwsze takich tekstów nikt nie słucha, po drugie, te smarkule mogą nie miec takiej szansy.

Jesli chodzi o wywyższanie sie, nie zapominajmy, że Buffy jest The Chosen One. Oczywiście, bez swoich przyjaciól juz by nią nie była, ale hjednak to na niej ciązy odpowiedzialnośc za losy swiata i jakos musi sobie z tym radzić. To znowu doskonale zaanalizował Holden Webster, nie ma sensu sie powtarzać.

Co do sytuacji Buffy i Faith, przypomina to trochę sytuacje niedzielnego ojca. Po rozwodzie dzieci na codzień żyją z matka, która jej wychowuje, wymaga, boryka sie z codziennością, pracuje, wychowuje i robi to wszytko, co powinni robic rodzice. Ojciej zjawia sie tylko w weekendy i funduje dziecikom przyjemności, nieczego nie wymaga, chce tylko, żeby spędziły miło czas. Tak samo w Sunnydale zjawia sie Faith i gładko wchodzi w role tego dobrego rodzica, któremu mozna sie poskarzyc, że mam każe codziennie myć uszy. Zgadzam sie, że można było troche dziewczynom odpuścić (to, że Giles sie na to zgodzić moge wytłumaczyc tylko zmeczeniem i pragnieniem, żeby miec święty spokój), ale powinny to inaczej załatwić. Między |Buffy a Faith było wiele nie zalatwionych spraw i Buffy miała prawo traktować każde posunuiecie Faith, jako akt wymierzony przeciwko niej - nie miała okazji sie przyzwyczaic do "nowej, zresocjaliowanej" Faith. Dlatego powinny to załatwić miedzy sobą, a nie uzywając do tej rozgrywki "dzieci".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
malna
Into The Woods



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 13:46, 16 Gru 2006    Temat postu:

Tak jak lady, właśnie oglądam siódmy sezon, ale jestem wcześniej, na killer in me. W całości widziałam siódemkę już dosc dawno, więc póki co, będzie trochę ogólnie. Razz

Nie wiem, dla której z nas to bardziej niepokojące Wink, ale podpisuję się pod każdym postem m4ryjane w temacie. Nawet, jeśli kiedykolwiek doszukam się spójnej i logicznej motywacji w zachowaniu Buff w siódmym sezonie (a na to się nie zanosi), zawsze będzie budzic moją niechęc - mam fizyczną alergię na autorytarne typy. Razz

Nie zgadzam się, że potencjałki powinny we wszystkim uznawac decyzje Buffy. Pierwszą, która umarła po przyjeździe do jej domu była właśnie ta, która opierała się WYŁĄCZNIE na B. Kiedy coraz jaśniej okazywało się, że jej ostoja nie jest niezniszczalna, nie wytrzymała napięcia i uciekła.
Mi również podoba się postawa Kennedy; widac było (np w showtime), że darzy B. szacunkiem, ale to była JEJ decyzja, kiedy i w czym się podporządkowac, faktycznie kierowała się rozsądkiem.

Buffy (w mniej lub bardziej wyrachowany sposób) trzymała dziewczyny w szachu - miały świadomosc, że tylko ona była w stanie zapewnic im względne bezpieczeństwo, więc siłą rzeczy podążały za nią. Sytuacja zmienia się, kiedy przyjeżdża Faith, dopiero wtedy dziewczyny faktycznie miały wybór.

Cytat:
przemądrzałe smarkule zaczynają wypowiadać się w kwestiach jak prowadzić walkę, z kim kiedy i jaką stosować taktykę - czyli tego o czym JESZCZE NIE MAJĄ POJĘCIA, to mam ochotę przyłożyć jednej z drugą


To mi przypomina Chiraca i jego "Polska powinna skorzystac z okazji żeby siedziec cicho." Laughing (kiedy wielcy załatwiają swoje sprawy, bo w końcu, co my tak naprawdę możemy?)
Potencjałki miały jeszcze lepszy powód, żeby cicho nie siedziec; chodziło o ICH życie. Buffy wymagała, aby zawierzały jej wszystkim, nie dając żadnych argumentów poza "czuję, że coś tam jest"(!) - też bym na to nie poszła.

Nie podobało mi się wiele rzeczy w zachowaniu Buffy w siódmym sezonie. Do tego, o czym już pisała lady dorzuciłabym wywlekanie przed potencjałkami przeszłości Faith, kiedy nie miało to innego uzasadnienia, jak brak rzeczowych argumentów. Chwyt poniżej pasa. Całe to ambicjonalne podejście, poczucie wyższości i racji jakby danej z góry najpiękniej ucięła Anya -

"It doesn't make you better than us, it makes you luckier."

Szkoda, że taka koncepcja była Buffy zbyt nie w smak, żeby zezwolic chociażby na dyskusje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agata
Chosen



Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 3843
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 15:12, 16 Gru 2006    Temat postu:

Obawiam się, że dyskusja z potencjałakami nie doprowadziłaby do niczego, bo w tak dużym gronie dyskusja ciągnie sie bardzo długo, a tu trzeba było działać szybko. Zresztą uważam, że nie ma sensu dyskutować z kimś, kto posiada jedynie wiedzę teoretyczną na jakiś temat, ale upiera się, że wie tyle samo, co ktoś, kto ma lata doświadczenia w danej kwestii. Nie bronie Buffy tak od początku do końca, owszem, popełniła wiele błędów, ale ona nie miała obowiązku się z tymi dziewczynami zaprzyjaźniać. Ich obecność w jej domu, obowiązek opieki nad nimi zostały jej narzucone, kolejna odpowiedzialność na jej barkach, starała się z niego wywiązywać w swoim pojęciu najlepiej, ale nie mozna jej winić, że bez entuzjazmu. Faith wpadła, bo nie miała nic lepszego do roboty, była w innej sytuacji, na większym luzie. Ja jakoś rozumiem, że w domu pełnym obcych, upierdliwych dziewczyn, w sytuacji ciągłego zagrożenia, Buffy była nieco... spięta. Uważam, że jak na warunki, nieźle to wszystko znosiła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jessie
Proud member of the Sexy Spike Squad



Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 3093
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Sob 15:27, 16 Gru 2006    Temat postu:

to ja tylko dodam od siebie, ze zgadzam sie z Lady w 99%, natomiast o Faith mam inne zdanie. jesli by rzeczywiscie zblizyla sie do tego idealu pogromczyni, inne byloby jej zachowanie w L.A. nawet Buffy to widzi - sama przyznaje ze ona zabilaby Angelusa. Wes o tym wiedzial i dlatego wezwal Faith a nie B. a w tym wypadku wlasnie zabicie go byloby tym zachowaniem, ktore zbliza do idealu pogromczyni. uwazam, ze Faith po pobycie w wiezieniu zmnienila sie na tyle, ze nie mozna juz mowic o jej zwierzecych instynktach i olewaniu grupy.

dyskusja wciagnela mnie na tyle, ze teraz dzieki wam zaczne powtarzac sobie 7 sezon Smile musze sprawdzic czy tez uda mi sie zmienic zdanie nt Kennedy i przyjrzec sie blizej stosunkom B. z potencjalkami.


Ostatnio zmieniony przez jessie dnia Sob 15:33, 16 Gru 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union



Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Sob 15:28, 16 Gru 2006    Temat postu:

Muszę przestać wchodzić z wami w dyskusję, bo kończy się na tym, że spędzam godziny nocne na pisaniu referatów, zamiast na czytaniu ff Twisted Evil
Od dziś więc będę rzeczowa! Koniec z rozwlekaniem się i roztrząsaniem najdrobniejszych szczegółów! To powiedziawszy zabieram się do (bardzo) krótkiej odpowiedzi.

malna napisał:
Pierwszą, która umarła po przyjeździe do jej domu była właśnie ta, która opierała się WYŁĄCZNIE na B. Kiedy coraz jaśniej okazywało się, że jej ostoja nie jest niezniszczalna, nie wytrzymała napięcia i uciekła.


Moja droga, o ile pamiętam ta potencjałka (Annabelle) wcale nie opierała się na Buffy. Sprawdziłam co mówiła w tym odcinku i z tego jasno wynikało, że wszystkie teorie, które wypowiadała, były powkładane do jej głowy przez jej obserwatora tzn. należy słuchać kogoś doświadczonego, należy kontrolować strach, trzeba być posłusznym decyzjom zarządzającego etc. Tylko, że ona właśnie NIE ZASTOSOWAŁA SIĘ DO ŻADNEJ Z TYCH ZASAD! (Ponadto nie znalazłam ani jednej wypowiedzi Buffy, która by wyraźnie coś nakazywała dziewczynom, zmuszała ich do czegoś.) Annabelle uciekając udowodniła coś przeciwnego, że NIE POTRAFIŁA OPRZEĆ SIĘ NA BUFFY, gdy ta wzięła je pod swoją opiekę. Nie zaufała jej, że zapewni im bezpieczeństwo i skutek był jaki był.


malna napisał:
Cytat:
przemądrzałe smarkule zaczynają wypowiadać się w kwestiach jak prowadzić walkę, z kim kiedy i jaką stosować taktykę - czyli tego o czym JESZCZE NIE MAJĄ POJĘCIA, to mam ochotę przyłożyć jednej z drugą


To mi przypomina Chiraca i jego "Polska powinna skorzystac z okazji żeby siedziec cicho." Laughing (kiedy wielcy załatwiają swoje sprawy, bo w końcu, co my tak naprawdę możemy?)


Analogia jest średnio trafna, bo wyraźnie obraźliwa dla Polski. Razz Jakby nie było, u nas jeszcze jest paru kompetentnych polityków, którzy znają się na rzeczy. Potencjałki miały to do siebie, że tematy, na które się wypowiadały, były wtedy jeszcze dla nich czystą abstrakcją. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć, aby Buffy, która dopiero co została pogromczynią mówiła Giles'owi (a przecież wtedy już trochę siedziała w tym interesie), że w nosie ma jego doświadczenie, bo sama sobie poradzi lepiej.
Nie wiem jak ty malna, ale ja dostaję białej gorączki, gdy "politycy" Samoobrony bawią się w rządzenie krajem. Ich stopień ignorancji jest równy tylko ich zadowoleniu z siebie. Niech wpierw udowodnią, że są cokolwiek warci, jako politycy, a wtedy zacznę ich traktować serio. To samo odnosi się do potencjałek.


malna napisał:
Potencjałki miały jeszcze lepszy powód, żeby cicho nie siedziec; chodziło o ICH życie. Buffy wymagała, aby zawierzały jej wszystkim, nie dając żadnych argumentów poza "czuję, że coś tam jest"(!) - też bym na to nie poszła.


Może to trudno przełknąć, ale tu wcale nie chodziło o ich życie. The mission is what matters. to credo pogromczyń, według którego muszą żyć. Buffy (może nawet nieświadomie) zawsze stawiała je na pierwszym miejscu, co dwukrotnie skończyło się dla niej śmiercią. To, że potencjałki ciągle jeszcze nie są gotowe na największe poświęcenia ze swojej strony jasno dowodzi, iż nie są również gotowe na sprawowanie roli pogromczyń, nie rozumieją istoty bycia nią. Tj całkowite poświęcenie i podporządkowanie swojego życia idei. Faith jest przykładem kogoś, komu lata zajęło dojście do zdobycia tej świadomości.

malna napisał:
Do tego, o czym już pisała lady dorzuciłabym wywlekanie przed potencjałkami przeszłości Faith, kiedy nie miało to innego uzasadnienia, jak brak rzeczowych argumentów. Chwyt poniżej pasa.


Chwyt poniżej pasa? Być może. Ale także argument. Potencjałki wyraźnie uważają, że Faith jest cool, mają ją za wzór "wyluzowanej" pogromczyni, która nie jest zbyt poważna, ani zasadnicza. Wszystkim pobłaża i nie czepia się za bardzo. Wszyscy kochamy takich ludzi. Jednakże czasami nie mamy świadomości, co taki "niedzielny rodzić" (jak to ujęła Agata) robi w pozostałe dni tygodnia. Czy jego pobłażliwość nie bierze się z tego, iż sam sobie kiedyś na bardzo wiele pozwalał, nie przejmując się konsekwencjami. Dla F skutki tego były niewesołe i potencjałki powinny znać o tym prawdę. Pogromczyniom dana jest wielka moc, umiejętności, która jednakże może zostać wykorzystana w złych celach. A zaczyna się właśnie od nieprzestrzegania zasad ustalonych dla naszego dobra, olewania autorytetów na zasadzie "ktoś tam się wymądrza, a ja i tak wiem swoje".

malna napisał:
Całe to ambicjonalne podejście, poczucie wyższości i racji jakby danej z góry najpiękniej ucięła Anya -

"It doesn't make you better than us, it makes you luckier."

Szkoda, że taka koncepcja była Buffy zbyt nie w smak, żeby zezwolic chociażby na dyskusje.


Szkoda tylko, że z tego twierdzenia bije tyle hipokryzji, bo wypowiada je Anya, która sama ma olbrzymi kompleks wyższości (i nigdy się nie kryła, iż uważała się za lepszą od innych ludzi). Sama także PRZYPADKOWO została demonem zemsty, w efekcie czego została obdarzona mocą i nareszcie poczuła, ze stała się kimś ważnym. I bardzo jej się to podobało. Kiedy jednak pozbawiono ją mocy, na powrót stała się "nikim", ale jej ego ni zniknęło. Można by więc odwrócić Twoje twierdzenie, czy nie kierowała nią tutaj bardziej zraniona duma, po tym jak Buffy wytknęła jej w Get It Done, ze po stracie mocy stała się zwykłym człowiekiem, ale ciągle ma pretensje do bycia na świeczniku. Jeżeli spojrzeć na przegląd postaci w Buffy, to większość z nich ma jakieś poczucie wyższości, co się wiąże z posiadaniem nadludzkich mocy. Oprócz Xander'a. Jego poczucie wyższości ma charakter "duchowy" i dlatego uwielbia wszystkich osądzać, jakby był chodzącym kompasem moralnym Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
malna
Into The Woods



Dołączył: 06 Mar 2006
Posty: 1201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Sob 16:52, 16 Gru 2006    Temat postu:

Ar-Feiniel napisał:
Muszę przestać wchodzić z wami w dyskusję, bo kończy się na tym, że spędzam godziny nocne na pisaniu referatów, zamiast na czytaniu ff Twisted Evil


heh, ja godziny nocne (zwłaszcza weekendowe) spędzam w imprezowniach Razz, więc dzisiaj w ogóle czuję niemoc intelektualną. Trudno, może lady przybędzie z odsieczą. Wink

Ar-Feiniel napisał:
(Annabelle) NIE ZASTOSOWAŁA SIĘ DO ŻADNEJ Z TYCH ZASAD!

Ja to widzę inaczej. Anabelle faktycznie nie zastosowała się do zasad, bo zdezerterowała, ale to było już tylko prostą konsekwencją jej bezkrytycznego podejścia do Buffy i nieuniknionej deziluzji.
Pozostałe potencjałki wiedziały, że B. jest człowiekiem z krwi i kości, silna, ale nie niezniszczalna i na pewno omylna. Takie podejście pozwalało im zarówno krytykowac decyzje, jak i ciągle wierzyc w poobijaną Buffy.

Ar-Feiniel napisał:
Analogia jest średnio trafna


Moze faktycznie, takie było moje pierwsze skojarzenie. Razz

Ar-Feiniel napisał:
nie mogę sobie przypomnieć, aby Buffy, która dopiero co została pogromczynią mówiła Giles'owi (a przecież wtedy już trochę siedziała w tym interesie), że w nosie ma jego doświadczenie, bo sama sobie poradzi lepiej.


Może w ten sposób nie mówiła, ale robiła swoje. Twisted Evil Od początku zdarzało jej się postępowac wbrew zaleceniom Gilesa. Dla mnie to zupełnie naturalne i tu chyba tkwi różnica w naszym podejściu do sprawy. Nie ma nic złego w korzystaniu z doświadczenia innych, przeciwnie, dobrze jest rozmawiac, czasem dac się przekonac - wszystko, aby podejmowac decyzje jak najbardziej świadomie, bo tak naprawdę, na końcu zawsze my sami, a nie żaden autorytet, odpowiadamy za siebie.

Ar-Feiniel napisał:
tu wcale nie chodziło o ich życie. The mission is what matters. to credo pogromczyń, według którego muszą żyć.


Na szczęście nie jest tak, że jakiekolwiek zdolności zmuszają nas do podporządkowania im naszego systemu wartości. Raczej w drugą stronę powinna isc taka zależnosc. Ale nie w tym rzecz, potencjałki nie miały wyboru, jakich decyzji by nie podjęły, ich życie było zagrożone. W takiej sytuacji oczekiwały dwóch rzeczy:

- możliwie największych szans na przeżycie,
- maksymalnej ceny za ich głowy.

To do Buffy, jako najbardziej doświadczonej, należało wybrac optymalne rozwiązanie, przedyskutowac je z potencjalnymi i je do niego przekonac. Pomijając wszystkie "należało" i "miały prawo", na pewno inaczej podchodziłyby do walki rozumiejąc, że podejmują optymalną opcję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad



Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 17:52, 16 Gru 2006    Temat postu:

jessie napisał:
to ja tylko dodam od siebie, ze zgadzam sie z Lady w 99%, natomiast o Faith mam inne zdanie. jesli by rzeczywiscie zblizyla sie do tego idealu pogromczyni, inne byloby jej zachowanie w L.A. nawet Buffy to widzi - sama przyznaje ze ona zabilaby Angelusa. Wes o tym wiedzial i dlatego wezwal Faith a nie B. a w tym wypadku wlasnie zabicie go byloby tym zachowaniem, ktore zbliza do idealu pogromczyni. uwazam, ze Faith po pobycie w wiezieniu zmnienila sie na tyle, ze nie mozna juz mowic o jej zwierzecych instynktach i olewaniu grupy.

dyskusja wciagnela mnie na tyle, ze teraz dzieki wam zaczne powtarzac sobie 7 sezon Smile musze sprawdzic czy tez uda mi sie zmienic zdanie nt Kennedy i przyjrzec sie blizej stosunkom B. z potencjalkami.


chodzilo mi bardziej o to w jaki sposob mogl ocenic faith scooby gang w tym np. taka anya gdy zastanawiali sie co moze dac jej punkty jako dowodcy. buffy rowniez znala faith tylko od tej strony i na dobra sprawe gdyby zaczela sie nad tym wszystkim zastnawiac i wyszukiwac w sobie i faith cechy najbardziej wspolne pierwotnej pogromczyni wiecej znalazlaby ich u faith. buff nie miala pojecia o tym co faith laczy z angelem i ze wlasnie dzieki niemu stala sie tym kim jest. co najwyzej odczuwala zazdrosc gdy faith wspomniala jej o wedrowce po umysle angela, zreszta jak zawsze gdy tylko byla mowa o faith i angelu.
rowniez zgadzam sie z toba malna w stu procentach Smile dokladnie takie same odczucia mialam co do annabel. owszem starsze, doswiadczone osoby sa autorytetem ale nic nie zwalnia od myslenia samemu.
doceniam twoje zaciete bronienie buffy ar-feiniel ale nie trzeba tu przywolywac argumentow, ktore dowodza na to, ze faith czy kazdy inny bylby gorszym dowodca na miejscu buffy. mi caly czas chodzi o sama buffy. ja nie chce jej zdetronizowac i postawic w jej roli willow czy faith tylko chodzi mi o samo jej podejscie, a jak narazie wiekszosc jej zachowan tak naprawde nie wytlumaczylas. chodzi o to, ze buffy powinna byla zrozumiec, ze nie jest w tej grze najistotniejsza, ze sama siebie uczynila szefem jak sie pozniej okazuje wbrew woli innym. nikt moze nawet nie narzekalby gdyby buffy nie byla az tak zaborcza w tym czasie, nie przyjmowala zadnych porad czy pomyslow od innych. moze i ma prawo do rzadzenia potencjalkami ale nie ma prawa do rzadzenia swoimi przyjaciolmi. chyba sie powtorze ale brakuje mi w jej zachowaniu odrobiny, szczypty wdziecznosci po tym wszystkim co sie do tej pory dzialo. ale chyba po prostu widzimy to inaczej, bo ty uwazasz, ze ta wdziecznosc powinien okazac scooby gang buffy, a ja uwazam, ze to buffy powinna okazac wdziecznosc scooby gangowi, bo jest kim jest dzieki nim. niestety buffy brakuje tego tak naprawde niemal od poczatku ale w 7 sez. przechodzi sama siebie. o ile dobrze pamietam gdy w 4 sez. pojawia sie pierwszy problem dotyczacy przyjazni scooby gangu buffy reaguje beznadziejnie - niezapomina przypomniec, ze w zadnych ksiegach nie ma mowy o pogromczyni i jej przyjaciolach.
ani willow ani faith moze nie sa idealnymi kandydatkami do roli przywodcy ale sa chociaz skromniejsze i bardziej nastawione na wspolprace. buffy natomiast naduzywa swojej wladzy. nie pamieta, ze do tej pory sila i potega byli wlasnie oni wszyscy razem - scooby gang, a nie tylko ona sama - pogromczyni. pierwszy raz gdy o tym zapomina dochodzi do walki z adamem, ktora wygrywa dzieki polaczeniu swojej mocy z moca przyjaciol. w 7 sezonie ponownie jakby doznala amnezji w tej sprawie. gdy z obita geba daje swoja przemowe o tym, ze jest cos silniejszego na swiecie od pierwszego zla i sa to oni to sama sobie w tym momencie zaprzecza, bo chyba ma na mysli tylko siebie sterujaca poslusznymi marionetkami. nie bedzie przesada jesli stwierdze, ze buffy w tym czasie traktuje swoich przyjaciol tak jak traktowala spike'a w 6 sezonie. wykorzystuje ich i uwaza, ze ich pomoc jest ich obowiazkiem, obligo musi tak byc, po to sa. dlatego tez nie ma problemow z dogadaniem sie ze spikiem, bo ten jest juz przyzwyczajony do podporzadkowywania sie jej. do tego wszystkiego ona jest tak bardzo zaslepiona swoja rola i swoja wizja, ze ogromnym szokiem dla niej staje sie bunt przyjaciol i potencjalek. ale to jest najlepsze co mozna bylo zrobic by postawic troche buffy do pionu. doprowadzila do tego sama, bo gdyby nie byla az tak zaborcza moze willow czy dawn probowalyby jej delikatnie powiedziec, ze cos jest nie tak ale ze ona nikogo nie dopuszczala do glosu musialo sie to tak skonczyc jak sie skonczylo
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 1630 Revello Drive Strona Główna -> Buffy the Vampire Slayer Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1