Forum 1630 Revello Drive Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
3 sezon

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 1630 Revello Drive Strona Główna -> Angel
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union



Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 21:07, 27 Mar 2007    Temat postu: 3 sezon

W końcu przetrawiłam ten sezon Razz

Moim pierwszym wrażeniem po ponownym obejrzeniu pierwszych odcinków było zdziwienie: "Hey, te odcinki są bardzo fajne, chyba nawet lepsze niż w sezonie 2.". Dzięki Bogu, nie poprzestałam na tym i oglądałam dalej. Natychmiast zostałam sprowadzona na ziemię i wszystko wróciło do normy. Laughing

Tutaj nie bedę dzielić plusów i minusów (jak robiłam recenzując sezon 2), bo lista plusów jest żałośnie krótka, a i tak z czasem plusy zamieniają się w minusy. A więc- do dzieła!

Na wstępie muszę zaznaczyć, że są tu pozytywne odcinki.
Niech pomyślę, wykluczamy te, w których:

- pojawia się Holtz (żywy, a nie we flashbackach) i/lub Justine: 7-10, 15, 16, 20-22,
- pojawia się Connor: 9-22
- występuje wyeksponowany wątek "miłości" miedzy Cordy, a Angelem: 6, 7, 13, 14, 18- 22

To zostawia mnie z odcinkami 1, 2, 3, 4, 5, 11, 12, 17, które nie denerwują mnie, co jednakże nie oznacza to iż są dobre. Bez marudzenia mogę oglądać wyłącznie 5 pierwszych odcinków, więc nie jest dobrze. Przyczyna takiego stanu rzeczy - po odcinku 6 pojawiają się dwa znienawidzone przeze mnie wątki: Connor/Holtz i "romans" Puke Cordy/Angel.

Teoretycznie powinnam więc lubić jeszcze odcinek 6, gdyby ZNOWU nie była to historia maltretowanych kobiet! Enough already! Obawiam się, że w tym wszystkim maczała palce Marti, która ma jakieś dziwne problemy ze sobą i chyba czasami bierze BtVS/AtS za formę terapii (Od tego jest kozetka u psychologa, kobieto!)

Fred, Wesley, Gunn czyli toksyczny trójkąt miłosny

Lubię Fred, naprawdę. Uważam, że jest urocza, niewinna i przemiła. Była ona kreowana na kogoś w stylu Tary/Willow, ale na szczęście nie wyszła z tego kalka, ale zupełnie autonomiczna, oryginalna postać. Niespodziewanie wpasowała się w nową rzeczywistość i trochę rozjaśniła ten ponury świat LA. Tyle powiedziawszy, muszę jednak dodać, iż jakkolwiek lubię ją jako postać, wyrządziła sporo krzywdy serialowi związując się z członkiem Fang Gangu.
Gunn i Wes jeszcze w 2 sezonie stali się prawdziwymi kumplami, a na początku 3 ich relacja została dodatkowo pogłębiona. Samo w sobie - niecodzienne wydarzenie, zważywszy na ich pochodzenie, środowiska w których się wychowali, wartości, jakie wyznawali w erze pre-Angelowej. Najwspanialsze było to, że ich przyjaźń opierała się na prawdziwym zaufaniu, gdyż kiedy Angel ich opuścił - 3 bohaterów musiał polegać wyłącznie na sobie. I wszystko to zostało zniszczone przez dziewczynę. Sad
Personalnie sądziłam, że Fred będzie z Wesem i gdyby faktycznie zaczęli kręcić ze sobą od początku, Gunn nigdy by sie w to nie wplątał, dzięki czemu uniknęlibyśmy wielu komplikacji, które nastąpiły po odcinku 13 (Waiting in the Wings).
Po pierwsze - Wes oddalił się nie tylko od Gunna, ale w ogóle od wszystkich i zakopał się w pracy, odkrywając przy tym przepowiednię dotyczącą Connora i Angela. Gdyby Wes był tak blisko jak kiedyś z innymi postaciami, być może napomknąłby komuś o swoim odkryciu. To zaś z kolei zapobiegło by całej hecy ze zniknięciem Connora i rozłamowi w Fang Gangu.
Po drugie - postać Wesa uległa dużej metamorfozie. Nie zrozumcie mnie źle, naprawdę bardzo pociąga mnie ten dojrzały, zimny Wes a'la Rick z filmu "Casablanca", ale... Chwilami tęsknię za tym starym: trochę niezgrabnym, często zabawnym, bardzo pompatycznym. Nie pamiętam czy kiedykolwiek później Wes naprawdę się śmieje, czy autentycznie z czegoś cieszy. Zanim jednak do tego dochodzi - ex watcher zamyka się w sobie, staje się coraz bardziej spięty i cichy, a swoje frustracje wentyluje wyzywając się na Gunnie. Nie mówię tu o wielkich sprawach, ale o nieprzyjemnych komentarzach, wysyłaniu go na misje, aby rozdzielić go z Fred etc
Po trzecie - Gunn wcale nie pomaga sytuacji, gdyż jest w gorącej wodzie kąpany i jako jedyny z bohaterów nie przeszedł poważnych zmian (a jego charakterek i nastawienie nigdy nie należały do łagodnych). Dowodzi tego choćby "The Old Gang of Mine", który wydaje się zbędną powtórką z "The Thin Dead Line" lub "Belonging", czyli czy Gunn jest z ze swoimi starymi druhami, czy przeciw nim. Ta postać jest najgorzej rozwinięta w AtS i dopiero s4 i 5 przyniesie zmiany.
Po czwarte - część winy ponosi także Fred, która zdaje się dostrzegać (zwłaszcza później) zainteresowanie Wesa i mam takie niejasne uczucie, że jej to pochlebia. Myślę także, iz mimo wszystko, ma coś także do Wesa czyli chce MIEĆ ciastko i ZJEŚĆ ciastko. Po tym, zawsze tez powtarza, że trzeba z tym lub owym zwrócić się do Wesa, a tym samym sugeruje, że:
a) Wes pomoże im wszystkim tylko i wyłącznie ze względu na nią
b) tylko Wes jest na tyle mądry/zdolny, aby znaleźć wyjście z jakiejś sytuacji.
Na miejscu Gunna nie czułabym się zbyt dowartościowana jako chłopak Fred i część złości kierowałabym przeciw Wesowi.

Angel, Cordy i Groo czyli wypreparowany z niczego trójkąt miłosny

Nie wiem czy wszyscy pamiętają, ale widzowie zwykli twierdzić, że Xander widzi więcej niż inni i bazują to między innymi na odcinku "Into the Woods", kiedy to daje kazanie Buffy: "Riley jest jedynym, idealnym mężczyzną dla Ciebie, ale ty go odepchnęłaś. Jak mogłaś nie widzieć, że się od siebie oddalacie, skoro JA TO WIDZIAŁEM". Gówno prawda, za przeproszeniem. Jedyny powód dla którego Xander to widział, był taki, że Riley mu to wprost POWIEDZIAŁ w "The Replacement" i nieźle go przy tym zszokował. Zaskoczenie wynikało z tego, że NIKT z postaci tego nie widział, chociaż widzowie - owszem.

Jest to niezła paralela z Fred, która w 7 odcinku oznajmiła Angelowi, że czuje chemię między nim i Cordy, czym nieźle go zaskoczyła. Jedyna różnica jest taka, że ja, jako widz, także w ogóle bym na to nie wpadła.
Owszem, Cordy była nim zauroczona jeszcze w pierwszej połowie 2 sezonu Buffy, więc gdyby to przetrwało sezon 3 i w 1 oraz 2 sezonie AtS były jakiekolwiek znaki romantycznych uczuć między tą dwójką, może bym była ok. Ale nic takiego nie było, więc nie jestem.
I co to w ogóle za idiotyczny sposób odkrywania w sobie uczuć? Ktoś Ci sugeruje, że może jesteś zakochany, więc od razu stwierdzasz, że faktycznie to musi być to. Whatever. Tak mnie to drażni, że nawet wolę się nie rozpisywać na ten temat.
Inna sprawa to Groo. Niedawno dyskutowałam sobie z jessie o tym jak to nie lubię, kiedy scenarzyści doprowadzają parę do związku z całą świadomością, że ta para szybko się rozpadnie. Czysta kalkulacja i dywersja, aby w serialu zrobiło się "ciekawie" Rolling Eyes . To jest właśnie taki przypadek, bo chyba nikt przez chwilę nie wątpił, że Cordy nie kocha naprawadę Groo, a ich związek nie ma szans. Kiedy poznali się Pylei Cordy zachowywała się jak jej stare wcielenie: zachwycała się mięśniami faceta i wzdychała w odpowiednich momentach. A rozmawiając o nim z Fred opisywała go jako "A puppy-dog. A sexy, well-built, go-all-night, puppy-dog." Czy ktoś pamięta, że w ten sposób Cordy wyrażała się o Jessiem bodajże w 1 sezonie? "Puppy dog". A z drugiej strony, co chwilę mówi o nim w kontekście seksu. Jestem świadoma, iż uprawiała seks chyba tylko jeden raz w życiu ("Expecting"), ale czy musi robić z tego takie halo? Ta cała gadanina szybko stała się niesmaczna.
Podsumowując - związek z ani jednym, ani drugim facetem nie miał racji bytu, ale tak się dzieje, kiedy scenarzyści się upierają, że muszą mieć koniecznie kilka par w serialu Rolling Eyes

Angel, Connor i Holtz czyli: "Mój syn", "Mojego syna", "Mojemu synowi", "Mojego syna", "Z moim synem", "O moim synu", "O mój synu!"
Twisted Evil

Sądzę, że już możecie się domyślić co najbardziej denerwuje mnie w 3 sezonie AtS.

Zwykle kiedy serial zaczyna dodawać nowe postaci-dzieci do serialu, oznacza to, iż scenarzystom skończyła się inwencja, a dorzucenie kolejnej postaci oznacza możliwość stworzenia wokół niej nowych wątków. Świetna polityka, tyle że to się może skończyć podwojeniem obsady. Razz
Joss Whedon zdecydował się na taki krok dwa razy i mimo, że nie jestem fanką Dawn, przyznaję, że w "Buffy" zostało to dobrze przeprowadzone (zwłaszcza w sezonie 5). Niestety "Angel" to inna para kaloszy. Przez jedną trzecią odcinków Connor jest małym dzieckiem, a jego rola sprowadza się do tego, aby Angel miał coś do roboty. Jego nowa misja to SYN. Synem trzeba się zająć: nakarmić, zmienić pieluszki, zabawić, ululać do snu, chronić przed masą złych ludzi i co najważniejsze - uzbierać mu kasę na studia. Nic tylko syn i syn, 24/7. Ugh. Łatwo jednak można zobaczyć ograniczenia takiej sytuacji - Angel nie może ciągle zajmować się dzieckiem, bo przecież ma agencję do prowadzenia, dlatego więc najlepiej zrobić tak, aby Connor sam się mógł sobą zająć. Tym sposobem dostaliśmy nastolatka. Zbuntowanego, skonfliktowanego z wszystkimi nastolatka, który wychował się w piekle, więc zamiast pyszczyć tatkowi - więzi go pod wodą przez wakacje. Taki serial to się dopiero ogląda z zapartym tchem Razz
Niestety także wraz z pojawieniem się historii Connora dostajemy Holtza (któremu zawdzięczam także całą kupę flashabcków, dzięki Twisted Evil ) i wlokącą się za nim Justine. Jeśli czegoś nie znoszę to fanatyków, którzy nie cofną się przed niczym i mają jak najlepsze mniemanie o sobie. Nie wiem czy mam większy sens pisanie o tych postaciach, poza tym, że kiedy mnie nie denerwują, to mnie nudzą.

Złowieszcza przepowiednia czyli jak doprowadzić do rozpadu rodziny.

"The Father will kill the Son" - te kilka słów zniszczyły przyjaźń, która połączyła grupę: Angel, Wes, Cordy, Gunn.
Wes postąpił nierozsądnie, bo powinien komuś się zwierzyć (choć może nie Angelowi, bo na ten temat nie można było z nim pogadać ze spokojem). Jednakże nie była to nieprzemyślana decyzja, bo bił się z myślami chyba ze 3 lub 4 odcinki i sprawdzał wszystkie możliwe źródła (od książek poczynając, na łącznikach z TPTB pod postacią plastikowych hamburgerów kończąc). Mogę zrozumieć jego racje, podobnie jak i stanowisko Angela. Nie mogę się natomiast pogodzić z reakcją innych. Cordy i Gunn powinni zachować większą neutralność w tym konflikcie, bo jakby nie było jeszcze rok temu razem z Wesem walczyli o przetrwanie, kiedy to Angel porzucił ich bez słowa. Myślałam, że to coś dla nich znaczyło. Zwłaszcza Cordy nie powinna się zachowywać, jakby Angel był wyrocznią we wszystkich sprawach, bo jej więź z Wesem była silniejsza niż Gunna. Ale nie, ona "tylko dba o uczucia Angela", bo one "są dla niej priorytetem". Cordy powinna się wstydzić, że to Fred i Lorne (czyli outsiderzy) są bardziej skłonni do wybaczenia Wesowi.

Oddzielnie chciałam jeszcze dodać parę słów na temat Cordy. Nie mam pojęcia jak ta dziewczyna, królowa złośliwości jest w stanie mówić o Angelu per "Champion" bez wybuchania szyderczym śmiechem. Kiedyś takie pompatyczne tytuły skwitowałaby tylko wzruszeniem ramion i ironicznym komentarzem. To, że on siebie tak nazywa, jest dla mnie zrozumiałe, bo jego ego jest wielkości Chin, ale że innym nie wydaje się to melodramatyczne, tego nie rozumiem. Chyba nikt im nie powiedział, że nadużywając tego słowa, pomniejszą jego znaczenie.

A tak poza ty, to muszę dodać, iż z perspektywy 3 sezonu Angela naprawdę można docenić Cordy, a raczej to kim była jeszcze do odcinka 3x18 "Double or Nothing". Czasem była wredna, czasem jej kibicowałam, ale ta wersja, która się pojawia po powrocie z wakacji mnie nuży. Ta panienka z wiecznie zatroskaną miną i wielkimi słowami nie jest już Cordy. Straciła swoją zadziorność i charakter, więc pozostało z dawnej bohaterki tylko... Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia co.

Lilah i Darla czyli po trupach do celu

Inne cele, ale wielka determinacja - oto co łączy dwie panie. Obu także kibicowałam w tym sezonie. Pierwsza zaskoczyła mnie wyjątkowo dużym odsetkiem pomysłów, które wprowadziła w życie i które okazały się sukcesem. I na koniec jeszcze przejęła władze nad firmą i zaciągnęła Wesa do łóżka. Ta kobieta rządzi! Brak Lindseya wyszedł jej na dobre, bo nareszcie mogła rozwinąć skrzydła! Nie będę się rozpisywać o jej związku z Wesem, bo na to przyjdzie czas wraz z recenzją sezonu 4, ale kilka spraw widocznych jest jak na dłoni. Fizycznie - są zdecydowanie kompatybilni! Wes naprawdę zmienił osobowość, bo kiedyś nie potrafiłby prowadzić takich werbalnych potyczek, zwłaszcza z piękną kobietą. Natomiast Lilah pokazała, że i ona ma potrzeby, jak normalne kobiety, a także słabe strony, dlatego niektóre słowa Wesa ja ubodły, a inne zwiodły.

Mimo, że sama historia Connora doprowadza mnie do czarnej rozpaczy, to udział w niej Darli był jedynym jasnym punktem. W ciągu 3 odcinków zdołano naprawdę rozwinąć tę postać. Gratulacje.

Lorne: "Actually, that's *uncle* filthy demon to you"

Świetny sezon dla Lorne'a, który prawie dołączył do obsady. Szkoda tylko, że musiał zostawić za sobą Caritas i pojawiał się na ekranie głownie wtedy, kiedy mógł przydybać kogoś na śpiewaniu (i odczytać uczucia/myśli/plany tej osoby).

Podsumowanie odcinków:

Najlepszy: Episode 11: Birthday
Jeden z ostatnich odcinków, w których Cordy zachowuje się jak Cordy; świetna scena otwarcia (przemówienie na Oscary!), złowieszczy Skip oraz AU. Ten ostatni argument przeważył szalę, bo uwielbiam odcinki, w których zmieniamy rzeczywistość. Dla dobra sprawy zignorowałam więc wątek z Angelem-świrem Very Happy

Najgorszy: Episode 14: Couplet
Bardziej odpowiednia kategorią byłby "najgłupszy odcinek", ale tu też będzie ok. Gunn i Fred zachowują się jak najbardziej irytująca na świecie para, praktycznie śliniąc się na swój widok, Wes jest mrukiem, Angel jest głupio zazdrosny, a pewne drzewo wysysa z ludzi siły witalne, przy okazji serwując po necie. Ale i tak najgorsza jest Cordy, która przez cały odcinek kombinuje jak tu uprawiać seks i jest bardziej bezmyślna niż Scooby Gang razem wzięty w "Intervention", kiedy nikt nie potrafił odróżnić Buffy od robota. Ugh.

Najzabawniejszy: Episode 4: Carpe Noctem
DB znowu miał okazję wcielić się w trochę inną postać niż Angel. Dobrze dla niego i dla nas także!

Czarny koń: Episode 5: Fredless
Nie przypadkiem Fred kojarzy mi się odrobinę z Tarą. Zapewne z tego powodu mam dużą sympatię do tego odcinka, podobnie jak do "Family".
"Demon of the week" był meh, wątek uciekania przed rodzicami był ech, ale zmiany, jakie zaszły we Fred ciągu ostatnich 20 minut - były dla niej przełomem. Podobał mi się pomysł z miłymi rodzicami, a końcowa scena była słodka/nostalgiczna i oraz nienachalnie symboliczna. Plus, odegranie miłości Buffy i Angela przez Cordy i Wesa - bezcenne! Very Happy The Zeppo zrobił to samo, ale w gorszym stylu, a przy tym zabrało mu to 40 minut więcej czasu Wink

Najmniej ważny: Episode 1: Heartthrob, Episode 8: Quickening, Episode 18: Double or Nothing
3x01 : Buffy who? Confused
3x08 : Darla rozdzi, rodzi i rodzi Connora (co? jeszcze nie urodziła?)
3x18 : burzliwa przeszłość Gunna, który to pokochał stary samochód

Szok: Episode 9: Lullaby i Episode 22: Tomorrow
3x09 : Kto by się spodziewał takiego obrotu spraw? Darla poświęca się, aby Connor mógł żyć, mimo iż technicznie się nie urodził.
3x22 : Angel zostaje zrzucony do "piekła", Cordy wznosi się do "nieba", Lorne jedzie do Vegas, Wes osiąga szczyty (ekstazy), a Fred i Gunn mogą nareszcie uwić sobie gniazdko miłości wraz z ich przybranym synem Connorem-potworem!

Największe rozczarowanie: Episode 20: A New World i Episode 21: Benediction
Connor powraca. Wszyscy spiskują i czekają na finał sezonu. Koniec.


Ostatnio zmieniony przez Ar-Feiniel dnia Wto 21:39, 27 Mar 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jessie
Proud member of the Sexy Spike Squad



Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 3093
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Festung Breslau

PostWysłany: Wto 21:35, 27 Mar 2007    Temat postu:

ooo, nazbieralo sie calkiem sporo tych punktow, w ktorych sie nie zgadzamy. fajnie! Twisted Evil
rozpisze sie na te tematy dokladniej jutro, teraz tylko chcialam powiedziec, ze nie moge wyjsc ze zdumienia, ze jednak sie w czyms z Ar zgadzam (jesli chodzi o ats oczywiscie) Wink mianowicie chodzi mi o sytuacje Fred/Gunn/Wes. oczywiscie, moja perspekrywa jest inna, bo nie znosze Fred najbardziej chyba z calego whedonverse, ma u mnie miejsce zaraz za Rileyem i Warrenem. jednoczesnie jednak jestem jak zwykle niekonsekwentna ( Wink) i uwazam, ze skoro Wes tak ją kocha to niechby z nia byl, jesli by to go mialo uszczesliwic. tak wiec nie moge patrzec na jej zwiazek z Gunnem, odrzuca mnie nie mniej niz od Cordy/Connora.

Cytat:
część winy ponosi także Fred, która zdaje się dostrzegać (zwłaszcza później) zainteresowanie Wesa i mam takie niejasne uczucie, że jej to pochlebia. Myślę także, iz mimo wszystko, ma coś także do Wesa czyli chce MIEĆ ciastko i ZJEŚĆ ciastko.


wg mnie to Fred ponosi nawet wiekszosc winy Twisted Evil ale moze nie bede sie juz tak afiszowac z niechecia do niej. ale zgadzam sie w 100%, nie mozna jej zachowania ocenic lagodniej.
i tylko na koniec znow nam zgrzyta, bo ja te metamorfoze Wesa uwielbiam Very Happy stal sie mezczyzna idealnym, bo i wygladac zaczal jak czlowiek, i zachowuje sie wreszcie porzadnie (znaczy jest zimny, wyrachowany, okrutny i naduzywa alkoholu Wink).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ar-Feiniel
Proud member of the SpuffyShippers Union



Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 3007
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 21:56, 27 Mar 2007    Temat postu:

jessie napisał:
tylko na koniec znow nam zgrzyta, bo ja te metamorfoze Wesa uwielbiam Very Happy stal sie mezczyzna idealnym, bo i wygladac zaczal jak czlowiek, i zachowuje sie wreszcie porzadnie (znaczy jest zimny, wyrachowany, okrutny i naduzywa alkoholu Wink).


Rożnica polega na tym, że kiedyś był "lovable", a potem "fuckable" Laughing Pierwsze oblicze lubię, drugie chciałabym wziąć do łóżka, ale preferowałabym mix - taki był Spike Wink

Co do winy Fred, to powiedzmy, że pojawia się wraz z dalszym rozwojem sytuacji, bo kiedy chłopaki między sobą zaczęli rywalizować, ona ciągle jeszcze była nieświadoma napięcia. Cóż poradzić, że z niej takie dziecko, w końcu "chowała się" w buszu Wink

Nie krępuj się z ripostami - siedziałam nad ta recenzja ponad 3 godziny, szkoda więc, aby mój wysiłek się zmarnował Wink No i muszę się czymś zająć, bo inaczej bedę zmuszona pisać pracę roczną... która jest bardzo daleko w lesie Crying or Very sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady_m4ryjane
Proud member of the Sexy Spike Squad



Dołączył: 19 Lis 2005
Posty: 5905
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź

PostWysłany: Sob 19:22, 05 Sty 2008    Temat postu:

no i 3 sezon za mna. to bylo tylko przypomnienie, bo caly ten sezon oprocz odcinka, w ktorym Darla przebija sie kolkiem ogladalam w tv i pamietalam calkiem dobrze. wciaz jest to niezbyt lubiany przeze mnie sezon. ma swoje dobre momenty - ale o tym zaraz, jednak zdecydowanie za duzo waznych watkow mi sie nie podoba. przede wszystkim nie lubie Connora i nie moge sie do niego przekonac. no chyba, ze przez caly serial pozostalby uroczym bobaskiem Razz choc to tez niekoniecznie, bo sam pomysl wcisniecia syna Angela do serialu mi sie nie podoba. rownie naciagnietym watkiem bylo pojawienie sie Dawn w BtVS, jednak ona jakos tak fajniej sie wpasowala i ogolnie byla jak dla mnie ciekawsza postacia. nie podoba mi sie tez caly wielki watek z mscicielem Holtzem. staralam sie przekonac do tej postaci ale jest nudna i malo oryginalna. nienawidze Justine. co za debilna postac. ta to juz nawet nie mozna powiedziec by kierowala sie zemsta. po prostu takie bezmozgowe niewiadomo co.
plusy to na pewno pojawienie sie na stale Fred. bardzo lubie to postac i podoba mi sie jej zwiazek z Gunnem. chyba bardziej mi do siebie pasuja niz z Wesem. fajne sa wszystkie pierwsze podchody Angela i Cordelii, a takze pojawienie sie Groo i to jak Angel sprawdza, ktory jest wyzszy Laughing poczatki Lilah i Wes - najlepsze momenty dopiero przed nami, ale tu juz sie zaczyna.
ogolnie ten sezon jest taki dosc ciezki, bardziej mroczny niz 2 pozostale. mogli chociaz dac troche wiecej komicznych odcinkow dla wyrownania. no i ta koszmarna blond fryzura Cordelii. wszystko byloby ok gdyby zostala przy ciemnych wlosach Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum 1630 Revello Drive Strona Główna -> Angel Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1